Moja historia

Cześć nazywam się Canon! 

     Moja historia jest dosyć krótka bo mam dopiero 5 miesięcy. Wszystko zaczęło się w bardzo mroźny wieczór w Jeleniej Górze. Jechałem z moim panem ciepłym i wygodnym samochodem, w którym jak zwykle wyczuwałem zapach waniliowego odświeżacza gryzącego się z dymem tytoniowym. Niedługo mieliśmy dojechać do domu, a kiedy samochód stanął od razu się ucieszyłem. Nawet mój ogon się cieszył i wariował za moimi plecami. Kiedy chciałem już wysiadać zauważyłem, że mój pan zaczął się dziwnie zachowywać, nerwowo wyciągnął z kieszeni papierosy i zaczął palić jeden za drugim. Zdziwiłem się, że zamiast iść już  do domu tkwimy dalej bezczynnie na parkingu. Spojrzałem za okno, było już ciemno i niewiele widziałem, ale mój nos podpowiadał mi, że dzieje się coś złego. Próbowałem posmakować powietrze i przytknąłem pysk do okna - to nie był zapach mojego domu. Czułem w powietrzu spaliny oraz zapach ziemi. Nagle niespodziewanie mój pan mnie złapał, to było bardzo bolesne - nigdy mi tak nie robił... zerwał mi z szyi obrożę i wyrzucił w tą ciemną, okropnie zimną otchłań.

     Kiedy się otrząsnąłem w oddali usłyszałem tylko pisk opon i smród benzyny. Poczułem się okropnie. Zostałem tam sam, sam w tym okropnym miejscu. Nie było ciepłych kolan, miski z wodą ani mojej ukochanej piłeczki. Nie rozumiałem czemu mój najukochańszy pan tak postąpił. Czy byłem złym psem? Może za dużo się bawiłem? Wiem chyba chodziło mu o to, że czasami zdarzyło mi się zrobić siku w domu, przecież nie robiłem tego specjalnie – po prostu mój pęcherz…to on nie chciał dłużej wytrzymać, ja chciałem. Teraz jestem sam. Co ja zrobię? Łapki mi marzną, ciało drży, a w uszy szczypie mróz. Schowałem się w krzakach, później poszedłem pod zaparkowany samochód. Chodziłem ciągle żeby się rozgrzać, jednak to niewiele pomagało. Po paru godzinach z ciemności wyłoniło się okropnie ostre światło. Po dźwięku rozpoznałem, że to samochód. Nie wiedziałem kto z niego wysiądzie, ukryłem się. Z pojazdu wysiadło dwóch panów, którzy bardzo głośno rozmawiali i śmiali się. Kiedy wszystko ucichło wyszedłem się rozejrzeć, nagle przede mną wyrosła ogromna czarna postać – przestraszyłem się i uciekłem. Jednak za chwilę ten człowiek zaczął kogoś wołać miłym głosem, ale nikt nie wychodził. Może on mówił do mnie? Co mógł chcieć ode mnie ten człowiek? Postanowiłem wyjść z ukrycia. Może nie zrobi mi krzywdy – tak wtedy pomyślałem. Podszedłem do niego, a on wziął mnie na ręce i przytulił. Wtedy zrozumiałem, że on chce mi pomóc. Byłem bardzo szczęśliwy. 

     Poszliśmy do jakiegoś  miejsca, wtedy nie myślałem już o strachu, marzyłem tylko o ciepłym kącie. Okazało się, że to był dom kolegi tego pana co mnie zabrał. Wtedy dowiedziałem się jak ten dobry pan ma na imię - Jeremiasz, ale mówią na niego Jerry. Kolega, który miał coś dziwnego na głowie (ludzie mówią na to dready, ale nie wiem co to jest) ma na imię Leszek. Polubiłem ich dali mi wodę, jedzenie a nawet piłeczka się znalazła (wtedy przypomniałem  sobie mój wcześniejszy dom i zrobiło mi się trochę przykro...) Ciekawy byłem co wydarzy  się dalej czy Jerry zabierze mnie ze sobą do swojego domu? To pytanie ciągle fruwało między uszami. Podsłuchałem ich ludzką rozmowę, mówili coś o jakiejś Elizie, że od pół roku bardzo chciała adoptować pieska. Może ona mnie przygarnie - pomyślałem, nagle Jerry zaczął żegnać się z Leszkiem wziął mnie pod pachę i wyszliśmy stamtąd. Wsiedliśmy do zaparkowanego pod blokiem auta i ruszyliśmy w drogę. Niecierpliwiłem się bo nie wiedziałem dokąd zmierzamy, Jerry słuchał głośno muzyki i sobie podśpiewywał.  Próbowałem się zorientować gdzie jedziemy jednak oślepiały mnie uliczne latarnie. Wreszcie dojechaliśmy, to był ogromny, żółty dom. Powietrze było ostre, ale wyczułem , że niedaleko jest las, polana i jakieś zwierzęta. Weszliśmy do domu, siedziałem cicho skulony pod kurtką Jerrego, żeby nikt mnie nie usłyszał. Pierwsze co rzuciło mi się do nosa to ogrom zapachów, których dotąd nie znałem. Przez to moje ślinianki zaczęły pracować bardzo intensywnie i zaburzały trzeźwe myślenie. Na kanapie siedziała dziewczyna, która kiedy mnie zobaczyła miała dziwną minę - jakby nie mogła w coś uwierzyć. Zastanawiałem się o co może jej chodzi. Po chwili wzięła mnie na kolana pogłaskała i przytuliła - to było bardzo miłe. Wtedy się dowiedziałem, że to właśnie jest Eliza. W głębi duszy pomyślałem, że chciałbym tu zostać na zawsze. Przy okazji poznałem też Oliwera 12 letniego jamnika, który od razu zachęcał mnie do zabawy - chyba mnie polubił! Były tam jeszcze inne zwierzęta dwie kotki Mrunia i Migotka oraz kocur Szrek. Nie wiem czemu syczały na mnie jak chciałem się z nimi bawić. Dziwne są te koty.

     Ten dzień 6.01.2012 - święto Trzech Króli był dla mnie jednym z najgorszych a zarazem najszczęśliwszych w moim dotychczasowym życiu. Znalazłem dom, mam kochającą panią i pana, pełną miskę, zabawki i ciepłe spanko - czego chcieć więcej. Zapraszam was do śledzenia moich przygód na blogu. 

Przybijam łapę.
Canon